Miłego czytania.
________________________________________
Opowiadanie detektywistyczne.
Gabinet dyrektorki owej szkoły był typowym gabinetem osoby na tym stanowisku. Eleganckie meble, dokumenty na półkach. Choć wystrój wydawał się być skromny i trochę staromodny powodował, że osoba siedząca po drugiej stronie biurka stawała się wyniosła i ważna. Czyżby miało to na celu pokazanie uczniom tego jak niska jest ich pozycja i jak niewiele mogą zrobić.
Jednak to nie sytuacja uczniów zaprzątała głowę detektywa Edmunda Kolbela, myślał on bowiem o sprawie, przez którą się tu wezwany.
-Witam pana panie Edmundzie- rozmyślania mężczyzny przerwała siedząca naprzeciwko kobieta. Jej włosy ułożone były w ciasny kok. Żaden włos nie był na tyle odważny, aby odstawać od reszty. Ciemna garsonka opinała jej pulchne ciało.- Cieszę się, że pan tu przybył. Osobiście uważam, że nasza policja kryminalna dałaby sobie radę z tą sprawą sama. Jednak rodzice bardzo nalegali. Sądzą, że im więcej osób się tym zajmie tym lepiej.
-Cóż, cieszę się, że tak bardzo wierzy pani w tutejsza policję.
-Starszy aspirant Stefański jest bardzo zdolny- jej twarz oblała się delikatnym rumieńcem.
-Och! Nie wątpię, otóż jest to mój przyjaciel. Zapoznał mnie już wcześniej z tą sprawą, ale chciałbym usłyszeć pani wersje zdarzeń.
-Oczywiście- kobieta znacznie się rozluźniła. Wyraz jej twarzy stał się teraz łagodny i sprawiała wrażenie uroczej kobiety w średnim wieku.
-Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Jestem po prostu w tak ogromnym szoku. Nie mogę pojąć, jak do tego doszło.
-Rozumiem- twarz detektywa była pokryta nieprzeniknioną, obojętną maską. Jednak jego oczy wciąż krążyły czujnie po pomieszczeniu. Od początku zauważył, że jego wytarte jeansy, bawełniana pomarańczowa koszula oraz kilkudniowy zarost na młodej twarzy wywołały u niej dziwne emocje, choć starała się tego nie okazywać.Nagle jego błękitne oczy skupiły uwagę na kolekcji figurek. Jedna z nich miała starta farbę od obcesowego czyszczenia, co jak domyślał się Edmund świadczyło o jej obsesji do czystości.
-Nasza pani wicedyrektor jak co roku zanosiła do archiwum dokumenty. Tym razem zrobiła to później i wtedy zobaczyła …-jej głos się załamał- sam pan wie. Ona tam po prostu była. Nie pojawiła się tego dnia na zajęciach, wszyscy znający jej przeszłość myśleli, że wagaruje.
-Domyślam się, taki wiek- odparł detektyw, przeczesując ręką rozczochrane włosy- ale, żeby tak od razu pierwszego tygodnia szkoły.
-Nie znał jej pan.
-Racja i raczej już nie poznam. Chciałbym zobaczyć miejsce, w którym znaleziono ciało denatki.
-Słucham?
-Chcę zobaczyć archiwum.
-Ach, tak, oczywiście- odparła zmieszana dyrektorka- niestety nie mogę pana tam zaprowadzić, więc poproszę jedną z sprzątaczek.
Po niecałej minucie drzwi otwarła kobieta w niebieskim fartuchu. Prowadziła ona detektywa do archiwum. Nagle spostrzegł on, iż jej fartuch jest rozdarty.
-Czy mogę spytać co się pani stało?- wskazał palcem rozdarcie materiału. Kobieta gwałtownie napięła mięśnie. Milczała chwilę, aż w końcu odpowiedziała:
-Och, to, to nic takiego. Zaczepiłam o grzejnik gdy umyłam okno. Poza tym powinien pan zająć się własnymi sprawami. Nie mogę zrozumieć, jak mogli przydzielić do tej sprawy... Taką osobę- jej głos stał się arogancki.
-Nie ocenia się książki po okładce, droga pani. Widzę,że już jesteśmy.
Rzeczywiście dotarli do celu. Pomieszczenie było niewielkie, przepełnione dokumentami i ludźmi w policyjnych mundurach. Co jakiś czas słychać było odgłosy flesza. Do nowo przybyłych podszedł mężczyzna w średnim wieku. Pod jego wąsem zagościł uśmiech.
-Witaj Edmundzie. Mój dobry przyjacielu. Powinieneś zacząć ubierać się stosownie do wykonywanej pracy- powiedział zachrypniętym basowym głosem.
-Możliwe, że masz rację, jednak ja sądzę, że takie garnitury- wskazał ręką na strój rozmówcy- zbyt rzucają się w oczy. Opowiedz mi dokładnie co wiecie.
-Więc, sprawa jest dość delikatna i skomplikowana. Ciało uczennicy znalazła wicedyrektor, jednak była w tak wielkim szoku, że zabrała ją karetka. Moim zdaniem …- po wysłuchaniu długiego monologu na temat hipotetycznego przebiegu zdarzeń detektyw Kolbel kroczył korytarzem do sali, w której odbywały się zajęcia klasy dziewczyny.
Mogłoby dziwić, że nie odwołano lekcji, ale w tej szkole wiedzę przekładano ponad wszystko poza tym nie było na to czasu. Denatka uczęszczała do trzeciej gimnazjum. Była o rok starsza od rówieśników. Po kilku minutach detektyw znajdował się na dużym błękitnym holu i rozmawiał z dwoma 15-latkami. Wkoło panował grobowa cisza. Wreszcie ciemnowłosa dziewczyna zdecydowała się odpowiedzieć na zadane pytanie:
-Wie pan, ja nie za bardzo ją znałam. Kasia zresztą też. Basia raczej trzymała się na uboczu. Raz zamieniłyśmy z nią kilka zdań.
-Szczerze- wtrąciła druga- nie wspominam tego dobrze.Cały czas patrzyła na nas z pogardą. Gdyby jej spojrzenie mogło zabijać wszyscy bylibyśmy na cmentarzu.
-Przestań!- krzyknęła tamta- o zmarłych nie mówi się źle.
-Nie rozumiem o co ci chodzi! Przecież mówiłaś, że chętnie sam wybrałabyś jej te piękne włosy.- odparła oburzona blondynka. przez chwilę mierzyły się spojrzeniem.
-Podejrzewacie kogoś? zapytał beznamiętnie detektyw.
-Nie!- odpowiedziała szybko ciemnowłosa dziewczyna.
-Ja podejrzewam woźnego, zawsze na wszystkich dziwnie spogląda, a na Basie to już zupełnie. Słyszałam plotki, że już kiedyś zabił swoją żonę, bo wdał się w romans z dyrektorem. Być może dziewczyna ich nakryła i postanowili się jej pozbyć.
-Przestań!- jej przyjaciółka nerwowo wykręcała sobie palce- to na pewno nie on, może jest trochę… psychiczny, ale to nie on.
- Wątpię żeby plotki były prawdą- uspokoił ją Edmund.- Kogoś takiego nie zatrudniono by w szkole.
-Ma pan rację.
-Być może- dodała brunetka.
Mimo iż mężczyzna wątpił w rzekomą przestępczość woźnego postanowił go przesłuchać.. Woźny okazał się być starszym siwowłosym panem. Spod jego zmęczonych powiek wydobywało się spojrzenie bazyliszka. Detektyw pomyślał, że nie chciał by go spotkać w ciemnej uliczce, choć nie jest strachliwy.
-Dzień dobry- na twarzy pojawił się uśmiech, który nie obejmował jednak oczu. Za to oczy woźnego zapłonęły żywym ogniem.
-Ty pewnie w prawie tej dziewczyny.
-Zgadza się- odparł obojętnie Kolbel. Taka postawa irytowała starca, który starał się to ukryć. Podparł się o miotłę i ściszył głos do konspiracyjnego szeptu:
-Wie pan, ja myślę, że to ta sprzątaczka- za drzwiami kantorka coś huknęło, jednak mężczyzna kontynuował swój wywód, przybliżając się bliżej do młodego śledczego.-Niby taka miła kobieta, a jednak…
-Ty wredny stary dziadzie!-wrzasnęła sprzątaczka- to ty ją pewnie zabiłeś i chcesz skierować podejrzenia na mnie. Wszyscy wiedzą, że nienawidzisz dzieci i tej pracy.
Na ustach woźnego zagościł drwiący uśmiech.
-Ja mam alibi, po za tym przyznaj, że tobie też zaszła za skórę. Za bardzo wtrącała się w nie swoje sprawy.
-Co masz na myśli?- zapytała sprzątaczka nerwowo poprawiając fartuch.
-To, że wiadomo kto rozpowiedział, że twój syn znęca się nad tobą. Poza tym wczoraj w jednym ze śmietników, nie żebym w nich grzebał, znalazłem taką chusteczkę do polerowania butów. Była cała we krwi.
Detektyw coraz uważniej przysłuchiwał się rozmowie.’
- Co to ma wspólnego ze mną?- głos kobiety drżał.
-A to, że tylko ty dbasz tak o czyste buty. Nic dziwnego, w końcu chcesz się przypodobać dyrektorce, licząc na premie.
-Czy to moja wina, że w tej szkole wszystko musi być idealne. ta dziewczyna prędzej czy później by stąd wyleciała. To nie znaczy jednak, że ja ją zabiłam- roztrzęsiona sprzątaczka uciekła po schodach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz